Jest we mnie coś...
Jest we mnie coś, co nie do końca odpowiada ogólnie przyjętym normom, szczególnie regule „w zdrowym ciele, zdrowe ciele”. Pociągają mnie nie te rzeczy, co trzeba: lubię wypić dobrą gorzałkę, zjeść tłusto, glutenowo i cholesterolowo, uwielbiam słodycze i nie lubię katować się zbędnym wysiłkiem fizycznym. Nie mam boga, nie znoszę polityki, idei ani innych tym podobnych społecznych zasad. Jestem mocno osadzony w swego rodzaju społecznym niebycie i akceptuję to w pełni. Nie czyni to ze mnie osoby popularnej i zbyt interesującej. Ale nie chcę być popularny, to zbyt kłopotliwe. Pragnę jedynie swojskiej przestrzeni, blisko natury, w której mogę żyć i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju. A reszta świata… Hmm… W rzeczy samej, jeśli ten świat ma rację, jeśli ma rację ta muzyka disco polo, jeśli mają rację te masowe mierne przyjemności, ci ludzie zamerykanizowani, tak niewiele wymagający, ci celebryci z Instagrama, to w takim razie ja nie mam racji i być może jestem szaleńcem, zbłą...